||

Dla każdego coś miłego = Erasmus

Jak poradzić sobie z obcym językiem na zagranicznych studiach? Czy na Erasmusa jeżdżą tylko ” imprezowicze”? Jacy są Hiszpanie? Przekonajcie się sami…

W związku opublikowanym przeze mnie artykułem o studiowaniu za granicą, postanowiłam zgłębić temat rozmawiając z osobami, które zdecydowały się na taki właśnie krok. W ten oto sposób powstał cykl wywiadów ze studentami, którzy studiowali, bądź studiują za granicą i chcieli podzielić się ze mną swoimi wrażeniami, obserwacjami, wskazówkami…

Jako pierwsza wypowiedziała się Marta- studentka drugiego roku studiów magisterskich na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W 2008 roku, ucząc się jeszcze na Wyższej Szkole Języków Obcych, postanowiła wziąć udział w programie Erasmus i wyjechać do Ciudad Real w Hiszpanii. Jak poradziła sobie z obcym językiem? Czy na Erasmusa jeżdżą tylko ” imprezowicze”? Jacy są Hiszpanie? Przekonajcie się sami.


Małgorzata Kryśków: Decydując się na wzięcie udziału w Erasmusie, duża część studentów wybiera kraje Południowo- Zachodniej Europy, ponieważ są tam sprzyjające warunki klimatyczne, ładne widoki, zabawa do białego rana i otwarci ludzie. Czy powody Twojego wyjazdu były podobne?

Marta: Mój wyjazd do Hiszpanii był motywowany tym ,że studiuję filologię hiszpańską i głównie jechałam tam ze względu na język. Ale nie ukrywam, że oczywiście klimat śródziemnomorski, widoki oraz chęć zwiedzenia tego kraju na pewno też zaważyły na mojej decyzji. Jeżeli chodzi o tę otwartość Hiszpanów, byłam dosyć rozczarowana, przynajmniej jeżeli chodzi o Ciudad Real. Przez okres mojej nauki nie zaprzyjaźniłam się z żadnym Hiszpanem ani Hiszpanką. Miałam wrażenie, że oni się nas boją, szczególnie kiedy mieli się odezwać po angielsku. A przecież to my, obcokrajowcy powinniśmy być bardziej przestraszeni, bo nie byliśmy na „swoim terenie”. Przez cały rok tylko jeden raz podeszła do mnie Hiszpanka oferując pomoc. Ciężko było się zintegrować z tubylcami, raczej trzymaliśmy się razem z „Erasmusami”.

Jak wyglądały twoje pierwsze dni w Ciudad Real? Czy były jeszcze jakieś formalności, które musiałaś załatwić po przyjeździe?

Pierwsze dni spędziłam na szukaniu mieszkania z koleżanką. Mogłam co prawda mieszkać w akademiku ale nie chciałam. Tak, były pewne formalności do realizowania, ale bardziej dotyczące zapisywania się na zajęcia, wybrania tych które były adekwatne do planu, który powinnyśmy realizować. Generalnie Hiszpanie nie spieszą się z tego typu rzeczami, dlatego tym zajmowałyśmy się później. Naszym priorytetem było mieszkanie. Faktem jest, że bardzo pomogła nam uczelnia- dawała dużo numerów, kontaktów do różnych osób. Na naszym uniwersytecie istniało biuro współpracy z zagranicą, gdzie bardzo miłe panie pomagały we wszystkim.

Jak wyglądała kwestia wyżywienia, utrzymania się? Otrzymywałaś jakieś pieniądze od uczelni?

Dostawałam stypendium ,ale było ono dosyć niskie. Musiałam płacić za mieszkanie, czesne na uczelni plus jeszcze wydatki na jedzenie, dlatego korzystałam z pomocy rodziców. Chociaż były ze mną dziewczyny z Białegostoku, które dostawały 500 euro, także wysokość stypendium zależy od uczelni. Ale wiem z doświadczenia, że 300-400 euro wystarcza spokojnie, nawet można sobie jeszcze coś odłożyć.

Czy miałaś problemy z odnalezieniem się w nowym otoczeniu, zaklimatyzowaniem się? W końcu to nowa kultura, inni ludzie, obcy język…

I tak i nie. Było mi trudno z tego względu, że ostatnie wakacje przed wyjazdem spędziłam w Anglii. Trzy miesiące używałam angielskiego i ciężko było mi się przestawić. Na szczęście przygotowano specjalny kurs hiszpańskiego dla „Erasmusów”( bezpłatny). Był dosyć intensywny, trwał miesiąc albo dwa, codziennie po 2 godziny. Okazało się to szczególnie przydatne dla osób, które w ogóle nie znały hiszpańskiego ( a były takie), aby móc się dogadać w sklepie, na ulicy itp. Poza tym dla mnie wszystko wydawało się raczej ciekawe niż przerażające.

Nie tęskniłaś za Polską?

Na pewno tak, w sumie do domu wróciłam tylko na Boże Narodzenie. Jednakże w dzisiejszym świecie nowe technologie (skype chociażby) znacznie ułatwiają przetrwanie tej rozłąki. Często rozmawiałam z rodziną i znajomymi.

Wielu studentów obawia się ,że nie dadzą sobie rady właśnie z językiem na wykładach. Jak to wyglądało w twoim przypadku?

Wszystkie zajęcia na moim uniwersytecie odbywały się w języku hiszpańskim. Wiadomo, było trochę trudniej niż w Polsce ale ja myślę, że każdy sobie poradzi. Miałam znajomych z Turcji, którzy przyjeżdżając tutaj w ogóle nie znali hiszpańskiego. Mimo to dogadali się z niektórymi wykładowcami po angielsku i ci pozwolili im nie chodzić na wykłady ( bo i tak nic by nie zrozumieli). A ponieważ studiowali na odpowiedniku naszej politechniki, to do niektórych zadań(obliczenia, prezentacje) nie potrzebowali znajomości języka. Jak widać, to wcale nie jest tak trudne jak się wydaje. Wystarczy chcieć.

Mimo wszystko studenci i tak mają wątpliwości co do wzięcia udziału w wymianie. Myślą, że po powrocie od kraju mogą nie mieć zaliczonych niektórych przedmiotów. Spotkałaś się z podobnym przypadkiem?

Wyjeżdżając na taki program podpisuje się learning agreement. Jest to dokument, zawierający listę przedmiotów wykładanych na uczelni zagranicznej. Spośród nich wybiera się te, które mniej więcej pasują do naszego toku nauczania. U mnie nie było żadnego problemu z przepisaniem ocen. Jeżeli nie ma danego przedmiotu, to faktycznie trzeba go później zaliczyć w Polsce, jednak myślę, że Erasmus jest wart poświęcenia odrobiny tego wysiłku po powrocie.

Czy jest coś, czego bardzo Ci brakuje teraz w kraju?

Na pewno niektórych rzeczy z kuchni hiszpańskiej oraz świeżych warzyw i owoców, które w Hiszpanii są dostępne przez cały rok. Ale przede wszystkim brakuje mi ludzi. Takiego poczucia jedności jakie dawało to małe miejsce, gdzie wszyscy się znali. Praktycznie codziennie się spotykaliśmy, więc tęsknię za tym, żeby znowu się tak dużo wokół mnie działo.

Spotkałaś się z przejawami nietolerancji z racji bycia obcokrajowcem?

Nie, nie odczułam nigdy żadnej nietolerancji ani dyskryminacji. Wręcz przeciwnie, na uczelni status „Erasmusa” otwierał wiele furtek. Wydaje mi się, że czasami byliśmy bardziej pobłażliwie traktowani niż reszta.

Co masz na myśli?

Niektórzy wykładowcy bardzo przychylnym okiem patrzyli na studentów z Erasmusa. Na przykład nauczyciel od literatury, na egzaminie, najpierw dyktował pytania dla „Erasmusów” (bardziej ogólne), a później dla Hiszpanów. Z kolei wykładowczyni od gramatyki opisowej wymagała od wszystkich dokładnie tego samego i robiła jednakowe testy. Było ciężko ale w gruncie rzeczy uważam, że wyszłam na tym dobrze, ponieważ dużo się nauczyłam.

Czy podczas swojego pobytu miałaś do czynienia z osobami, które nie potrafiły się odnaleźć, miały problemy z przystosowaniem się do nowej rzeczywistości, chciały wracać?

Tak. Był taki Francuz- Florian, który na początku był bardzo zamknięty w sobie, trzymał się tylko z innymi Francuzami, nigdzie nie wychodził. Poznałam go kiedy mieliśmy razem kurs, wtedy powoli, a nawet bardzo powoli zaczął się otwierać na innych ludzi, widzieć co raz więcej zalet tego wyjazdu. W niektórych, a w nim szczególnie zobaczyłam przemianę z przestraszonego młodego człowieka, w naprawdę zaradnego otwartego chłopaka. Generalnie bardzo dużo ludzi tam się zmieniło, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Była też jedna dziewczyna z Polski, która mimo, że podpisała kontrakt na rok, to po pierwszym semestrze wróciła do kraju.

Dlaczego?

Ona pochodziła z Krakowa i zupełnie nie potrafiła odnaleźć się w małym miasteczku jakim było Ciudad Real. Uważała je za takie zahukane małe miejsce, nie podobało jej się. Nie widziała tych wszystkie zalet: że wszyscy jesteśmy razem, codziennie poznaje się nową kulturę, osoby od Peru po Kanadę, co chwilę rozmawia się w innym języku. Tak naprawdę miejsce jest tutaj najmniej ważne, liczą się ludzie i to jaką atmosferę potrafią stworzyć.

Pojechałabyś drugi raz?

Tak i polecam taki wyjazd każdemu. Każdemu bez wyjątku. To wcale nie jest tak, że tam się nadają tylko ludzie, którzy chętnie imprezują i łatwo nawiązują kontakty. Były też osoby, które nie wychodziły poza uczelnię ( nie chce użyć słowa ”kujony”), przyjechały w jednym celu- nauki na zagranicznym uniwersytecie. One również miały niesamowitą okazję do poszerzenia swoich horyzontów naukowych, ponieważ biblioteki w Hiszpanii są świetnie zaopatrzone, posiadają znakomity dostęp( moim zdaniem o wiele lepszy niż w Polsce) do wszystkich książek, prac licencjackich, czy magisterskich. Oprócz tego możliwość nauki języka z którym się obcuje non-stop, wykłady ze wspaniałymi wykładowcami, native’ami ( nauczycielami hiszpańskojęzycznymi) sprawiają, że dla takich osób ten wyjazd jest doskonałym sposobem na zrealizowanie własnych ambicji. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja zawsze i niezmiennie, polecam Erasmusa wszystkim.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *